Śledczy zmienili zarzuty wobec właścicieli toru kartingowego

2019-01-08
UDOSTĘPNIJ:
Podejrzani nie przyznają się do winy. Fot. Basia Jendrzejczyk
Podejrzani nie przyznają się do winy. Fot. Basia Jendrzejczyk
Właściciele toru kartingowego w Zwardoniu, na którym w 2017 r. doszło do groźnego wypadku kobiety, odpowiedzą za narażenie na niebezpieczeństwo także siedmiu innych osób - podała we wtorek żywiecka prokuratura, która rozszerzyła zarzuty wobec podejrzanych.

Podczas jazdy gokartem szal 21-letniej wówczas kobiety wkręcił się w oś pojazdu. W stanie bardzo ciężkim trafiła do szpitala.

Prokurator rejonowa Agnieszka Michulec poinformowała we wtorek, że dotychczas zarzuty miały związek jedynie z poszkodowaną. Po wnikliwym zbadaniu przez biegłych wszystkich pojazdów i toru okazało się, że nie tylko gokart, z którego korzystała młoda kobieta, miał wady. Ani jeden nie był sprawny.

W związku z tym właściciele narazili nie tylko poszkodowaną, ale też pozostałych siedem osób, które wówczas przebywały z nią na torze

Prokurator rejonowa Agnieszka Michulec

81607e9d4a1662cf2df319fecaf648961510582950062.jpg

Groźny wypadek na torze kartingowym

Formalna właścicielka toru odpowie za narażenie ośmiu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zdaniem śledczych umyślnie udostępniła im niesprawne pojazdy.

- Nie zapewniła ich właściwego serwisowania i naprawy, nie zadbała o wycofanie z użytkowania pojazdów wyeksploatowanych, niesprawnych techniczne lub nieprawidłowo skonstruowanych. Umożliwiła też ich użytkowanie na torze, który posiadał nawierzchnię o zmiennej przyczepności. Nie odpowiadał on wymaganiom - wskazała szefowa żywieckiej prokuratury.

Mąż właścicielki, będąc zobowiązanym do utrzymania gokartów we właściwym stanie technicznym, nie wykonywał właściwie przeglądów i napraw, w wyniku czego używane był wyeksploatowane pojazdy.
- W ten sposób on też naraził osiem osób - dodała prokurator.

Agnieszka Michulec poinformowała, że podejrzanym grozi do 5 lat więzienia.

Trzeciemu z podejrzanych, który był zatrudniony przy obsłudze toru, śledczy nie zmienili zarzutu. Odpowie za umyślne narażenie życia lub zdrowia młodej kobiety, co w konsekwencji - już nieumyślnie - doprowadziło ją do kalectwa. Podejrzany nie zaznajomił jej z regulaminem toru. "Nie sprawdził też m.in., czy kobieta zabezpieczyła wystające części garderoby, aby nie dostały się do napędu" - wyjaśniła szefowa prokuratury. Grozi mu do trzech lat więzienia.

Podejrzani nie przyznają się do winy.

Prokurator Michulec poinformowała, że śledczy zamierzają skończyć tę sprawę jeszcze w styczniu. Sporządzony zostanie akt oskarżenia, który trafi do Sądu Rejonowego w Żywcu.

Do wypadku doszło jesienią 2017 r. Z ustaleń śledczych wynika, że podczas jazdy w tylną oś gokarta wplątał się szal, który młoda kobieta, mieszkanka Wodzisławia Śląskiego, miała owinięty wokół szyi. Poszkodowaną na pokładzie śmigłowca przetransportowano do szpitala w Sosnowcu. Policjanci tuż po wypadku ustalili, że gdy kobieta wsiadała do pojazdu, szal miała schowany pod kurtką. Zdaniem biegłego obrażenia, których doznała 21-latka, zagrażały jej życiu i naraziły ją na trwałe kalectwo.

Źródło: