W Siemianowicach Śląskich mauzery z niebezpieczną zawartością zalegają na terenie rekreacyjnym już prawie od roku. Ta historia swój początek ma w maju, gdy na nielegalnym składowisku ktoś podłożył ogień. Zanieczyszczenie dostało się do okolicznych cieków wodnych. Akcja likwidacji skutków pożaru trwała do połowy czerwca, a usunięte z wody odpady trafiły do kontenerów i do dziś czekają na uprzątnięcie. Problem w tym, że chętnych nie ma, a koszty utylizacji liczone będą w milionach złotych.
PISALIŚMY O TYM: Toksyczne odpady na ścieżce rowerowej. Coraz droższy problem w Siemianowicach Śląskich